Powiedz "Lumos" Narcyzo Black
sobota, 4 stycznia 2014
Patronus #4
Przepraszam, że oczekiwanie na rozdział tak długo trwa, ale z przykrością muszę stwierdzić, że będę mogła go dodać dopiero za tydzień, bo mam strasznie dużo nauki i nie jestem wstanie napisać czegoś co będzie dało się przeczytać już teraz.
piątek, 20 grudnia 2013
Patronus #3
Zapraszam na mojego drugiego bloga! Będzie mi bardzo miło jeśli wejdziecie i skomentujecie ^^ http://nightmarechasingnightmare.blogspot.com/ <3
czwartek, 12 grudnia 2013
Myślodsiewnia
Rozdział dedykuję Cyzi <3
"Czy to nie absurdalne, że wspomnienia o dobrych czasach o wiele częściej doprowadzają do łez, niż wspomnienia o tych złych?"
"Czy to nie absurdalne, że wspomnienia o dobrych czasach o wiele częściej doprowadzają do łez, niż wspomnienia o tych złych?"
Wspomnienia - niech nic ich nie omami,
Bo widzisz życie z zamkniętymi oczami.
Wspomnienia - niech cie obronią
Przed strachem i przerażającą agonią.
Wspomnienia - strzeż ich jak serca swego,
Gdyż prowadzą do spokoju pełnego.
Wspomnienia - postaraj się zaufać
I swego serca chociaż raz wysłuchać.
Ucieczka królowej i zimy zakończenie.
Przy tym strach i cierpienie.
"Jest szansa" krzepiące mówienie
"Na powrót i win odkupienie",
Bo mierzyć z zimnem sił nic nie może.
Gorące serce nawet nie pomoże.
Chłód serca uratować może tylko jedno.
Nieosiągalne, zabójcze piękno.
Wiatr ani burza jej nie zatrzymają,
Bo Królowej Śniegu wszyscy hołd składają.
Powstała więc z własnej inicjatywy,
Wywołując oziębłość i chłód przeraźliwy.
Nie ugięła się, nie zrezygnowała
Sądząc, że przez dumę jest taka wspaniała.
Myśląc, że to dobro, myśląc, że to chwała,
Pozwoliła na to, by zima na zawsze w niej zamieszkała.
"Chcę czuć szacunek i podziw patrząc na ciebie"
"Chcę widzieć, że jesteś aniołem, tam w niebie."
"Chcę czuć, że wzrastasz ponad wszystkie szczyty."
"Chcę być głucha na porażki skowyty."
"Chcę pokochać cie w calu każdym"
"Chcę widzieć, że jesteś kimś na prawdę ważnym."
"Chcę czuć zimno twego ciała"
"Chcę by cena twojego życia nie była mała."
Jestem Narcyza Black z potężnego rodu.
Jestem czarodziejką wartą każdego zachodu.
Chciałam być zwykłym śniegu płatkiem.
Nie różą, konwalią czy bratkiem.
Do kwiatu mi daleko, gdyż moje serce zamrożone.
Wszystko we mnie z zimna jest zrodzone.
Jestem niezwykła choć nie podobna do przebiśniegu.
Jestem Narcyza Black - potężna Królowa Śniegu.
Życie jest jak taniec. Uczysz się powtarzając czyjeś kroki. Robisz to do momentu, gdy zaczyna brakować ci samodzielności. Nie podobają ci się już kroki innych osób. Zaczynasz tworzyć własne. Dajesz upust emocjom i powstaje twój nowy, lepszy układ. Robisz to na początku niepewnie i kosztuje cie to wiele siły. Z czasem jednak rozkładasz skrzydła i samodzielnie lecisz w stronę słońca.
...
Piękne dźwięki dopłynęły do uszu Narcyza, która od dłuższego czasu spacerowała po parku. Chciała zrobić Belli niespodziankę, która zawsze wracała tędy od znajomych. Lecz zamiast Belli spotkała na oko dwudziestoletniego mężczyznę grającego na gitarze. Narcyza przystanęła wsłuchując się w słowa piosenki.
- We were out on a date in my daddy's car.
We hadn't driven very far...
There in the road, strait ahead,
A car was stalled, the engine was dead.
I couldn't stop, so I swerved to the right.
I will never forget the sound that night.
The screaming tires, the busting glass,
The painful screamthat i heard last.
Piękne dźwięki dopłynęły do uszu Narcyza, która od dłuższego czasu spacerowała po parku. Chciała zrobić Belli niespodziankę, która zawsze wracała tędy od znajomych. Lecz zamiast Belli spotkała na oko dwudziestoletniego mężczyznę grającego na gitarze. Narcyza przystanęła wsłuchując się w słowa piosenki.
- We were out on a date in my daddy's car.
We hadn't driven very far...
There in the road, strait ahead,
A car was stalled, the engine was dead.
I couldn't stop, so I swerved to the right.
I will never forget the sound that night.
The screaming tires, the busting glass,
The painful screamthat i heard last.
Nie znała jej. Nigdy nie słyszała podobnej, ale w pewnym sensie poczuła ją. Zauważyła łzy mężczyzny i niekontrolowanie przysunęła się parę kroków bliżej nieznajomego.
- When I woke up, the rain was pouring down.
There were people standing all around.
Something warm flowing through my eyes,
But somehow I found my baby that night.
I lifted her head, she looked at me and said,
"Hold me darling just a little while."
I held her close, I kissed her our last kiss.
I found the love that I knew I 'd miss.
Well now she 's gone even though I hold her tight.
I lost my love, my life that night.
Mężczyźnie skończyły się słowa. Widząc, że nie potrafi nic jeszcze zaśpiewać, postanowiła zakończyć piosenkę własnymi słowami:
- Oh where, oh where can my baby be?
The lord took her away from me.
She 's gone to heaven, so I got to be good,
So I can see my baby when I leave this world.
Wszystko zrozumiała podczas śpiewania. Cały smutek przepłyną razem z krwią do serca. Dlaczego tak się dzieje? Co się ze mną stało?
Zaczęła płakać. Nagle czyjeś ramiona pochwyciły Narcyzę. Bellatrix!
- Chodź Cyziu. Idziemy. To tylko jakiś zwykły mugol.
Z niechęcią trzymając siostrę za rękę oddaliła się od parku. Nie usłyszała jednak ostatnich słów nieznajomego:
- Żegnaj dziewczynko o wrażliwym sercu... *
...
Wybiła godzina samodzielności. Pociąg jadący do Hogwartu wyjechał z peronu. Jasnowłosa arystokratka zajęła jeden z przedziałów. Nie usiadła ze swoimi siostrami. Nie chciała wchodzić do grup, które utworzyły. Pragnęła stworzyć własną. Nie powinna chować się w cieniu Bellatrix i Andromedy. Czas na samodzielność.
- When I woke up, the rain was pouring down.
There were people standing all around.
Something warm flowing through my eyes,
But somehow I found my baby that night.
I lifted her head, she looked at me and said,
"Hold me darling just a little while."
I held her close, I kissed her our last kiss.
I found the love that I knew I 'd miss.
Well now she 's gone even though I hold her tight.
I lost my love, my life that night.
Mężczyźnie skończyły się słowa. Widząc, że nie potrafi nic jeszcze zaśpiewać, postanowiła zakończyć piosenkę własnymi słowami:
- Oh where, oh where can my baby be?
The lord took her away from me.
She 's gone to heaven, so I got to be good,
So I can see my baby when I leave this world.
Wszystko zrozumiała podczas śpiewania. Cały smutek przepłyną razem z krwią do serca. Dlaczego tak się dzieje? Co się ze mną stało?
Zaczęła płakać. Nagle czyjeś ramiona pochwyciły Narcyzę. Bellatrix!
- Chodź Cyziu. Idziemy. To tylko jakiś zwykły mugol.
Z niechęcią trzymając siostrę za rękę oddaliła się od parku. Nie usłyszała jednak ostatnich słów nieznajomego:
- Żegnaj dziewczynko o wrażliwym sercu... *
...
Wybiła godzina samodzielności. Pociąg jadący do Hogwartu wyjechał z peronu. Jasnowłosa arystokratka zajęła jeden z przedziałów. Nie usiadła ze swoimi siostrami. Nie chciała wchodzić do grup, które utworzyły. Pragnęła stworzyć własną. Nie powinna chować się w cieniu Bellatrix i Andromedy. Czas na samodzielność.
- Jestem Apolonia Greengrass.
- Znam cie. To ty... To ciebie spotkałam pół roku temu. - powiedziała podnosząc wysoko brodę.
- Heh. No tak. Mam nadzieję, że się nie przestraszyłaś Cyziu, bo ja ... Tak mam po prostu.
Panna Black podała rękę pierwszorocznej z lekkim wahaniem.
- Jesteś jasnowidzem, że tak mnie znasz? - zapytała kpiąco. Zapewne
słyszała jakieś zazdrosne dziewczyny z peronu.
- Zgadłaś! Znaczy się potrafię stworzyć przepowiednię, ale często są nie zrozumiałe i pokręcone....
- Zauważyłam.... Jeśli chcesz to... Możemy trzymać się razem w Hogwarcie.
...
Weszła do wielkiej Sali na przedzie grupy zaraz za nauczycielem. Nie rozejrzała się wiedząc, że Ballatrix i Andormeda siedzą przy stole Slytherinu. Kątem oka dostrzegła jednak Lucjusza, który nie zwracał uwagi na pierwszorocznych i ceremonię przedziału. Czas mijał. Włóczył się nieubłaganie przez życie Narcyza by zatrzymać się na tym jednym oddechu, gdy usłyszała:
- Black Narcyza!
Bądź silna. Ruszyła przed siebie. Bądź odważna. Usiadła na stołku. Bądź Black. Pozwoliła Tiarze Przydziału przemawiać.
- Slytherin!
Brawa. Oklaski. Krzyki. I stalowe oczy wpatrujące się w jasnowłosą z zainteresowaniem.
...
Weszła do wielkiej Sali na przedzie grupy zaraz za nauczycielem. Nie rozejrzała się wiedząc, że Ballatrix i Andormeda siedzą przy stole Slytherinu. Kątem oka dostrzegła jednak Lucjusza, który nie zwracał uwagi na pierwszorocznych i ceremonię przedziału. Czas mijał. Włóczył się nieubłaganie przez życie Narcyza by zatrzymać się na tym jednym oddechu, gdy usłyszała:
- Black Narcyza!
Bądź silna. Ruszyła przed siebie. Bądź odważna. Usiadła na stołku. Bądź Black. Pozwoliła Tiarze Przydziału przemawiać.
- Slytherin!
Brawa. Oklaski. Krzyki. I stalowe oczy wpatrujące się w jasnowłosą z zainteresowaniem.
...
Więzy. Kajdany oplatające jej ciało. Ciepło. Dość niewygodne, ale miłe... uczuciowe. Sznury i liny zaciskające się na jej szyi nie pozwalały jej spokojnie myśleć. Chaos. Gorętszy od ognia i zimniejszy od lodu. Poza granicami.
- Dokąd się śpieszysz ptaszyno?
Gdy w lesie ponuro i zimno?
Gdzie uciekasz zimy szukając?
Żadnych szans przy tym nie mając?
Czerwona ciecz po skrzydłach twych spłynie.
Pilnuj się, bo czas wkrótce minie. **
...
Narcyza odsunęła się od myślodsiewni. Za dużo... Czy to możliwe, że za jednym machnięciem różdżki nie potrafiła odtworzyć tych wspomnieć? Jakie to było zaklęcie skoro myślodsiewnia odnalazła je? Tak wiele pytań... tak mało odpowiedzi. Wiedziała jednak jedno...
***
- Dokąd się śpieszysz ptaszyno?
Gdy w lesie ponuro i zimno?
Gdzie uciekasz zimy szukając?
Żadnych szans przy tym nie mając?
Czerwona ciecz po skrzydłach twych spłynie.
Pilnuj się, bo czas wkrótce minie. **
...
Narcyza odsunęła się od myślodsiewni. Za dużo... Czy to możliwe, że za jednym machnięciem różdżki nie potrafiła odtworzyć tych wspomnieć? Jakie to było zaklęcie skoro myślodsiewnia odnalazła je? Tak wiele pytań... tak mało odpowiedzi. Wiedziała jednak jedno...
***
* nie trzymam się naszego świata, przepraszam xD
** tak, to przepowiednia
Wiersze/przepowiednie są mojej roboty więc prosiłabym nie kopiować.
A i tak xD Specjalnie urwałam w takim momencie xD
niedziela, 1 grudnia 2013
Felix felicis
Mam nadzieję, że ktoś doceni to, że wstawiam rozdział wcześniej pomimo, że jest mniej komentarzy niż się spodziewałam. No cóż :<
***
I moje szczęście wzniosło się do nieba na skrzydłach motyla, pomachało do mnie zostawiając promyk nadziei w moim sercu, że jeszcze wróci. *
Dziękuję komentującym gdyż tylko i wyłącznie dla was wstawiam ten rozdział.
Dedykuję go:
Klusce - tak to dla Ciebie, Natalio :D <3 za motywację i wspólne płakanie w kinie
Cyzi - za pisanie swojego bloga, bo jest dla mnie Narcyziowym autorytetem ;)
Sherbet - za podsunięcie pomysłu na napisanie bloga
Esme - za to, że kocham twojego bloga <3
Liz-Chloris - za twoje piękne komentarze, od których nadal mi się gęba szczerzy :D
Bellatrix - za to, że pogłębiła moją miłość do Belli <3
Jazz - za to, że nie wyłączyłam jej bloga po minucie pomimo, że jest o Sevemione xD
Natalii - za komplementy *.*
I moje szczęście wzniosło się do nieba na skrzydłach motyla, pomachało do mnie zostawiając promyk nadziei w moim sercu, że jeszcze wróci. *
Nie budzisz się. Przeraźliwy koszmar męka twe myśli. Boisz się. We śnie może się wszystko zdarzyć, a ty nie potrafisz się obronić. Jesteś niczym baśniowa księżniczka uwięziona w ospałym zamku. Cisza. Przeraźliwa cisza męka twe myśli. Boisz się. Czy warto czekać na cnego rycerza w srebrnej zbroi na białym rumaku? Uratował by cie pocałunkiem. Otworzyłabyś oczy po stu latach niedoli i patrzyłabyś na królestwo powracające do życia. Nie wiesz, bo się boisz. Przeraźliwie.
Myśli kłębiące się w twojej głowie zbaczają na inny tor, bo wątpisz. Wątpisz w rycerza, który mógłby cie uratować z sennej agonii. Cofasz się do dnia, w którym po raz ostatni zamknęłaś oczy i odpłynęłaś.
Wróciłaś do domu zaniepokojona. Czym? Monologiem jakiejś dziewczyny? Wierszem? Przepowiednią? Wróciłaś senna. To już się wtedy zaczęło.
"I to ją zniszczy" usłyszałaś w głowie. uciekłaś do pokoju. Schowałaś się w otchłani satynowej pościeli. Na sen długo nie czekałaś. Opadłaś bezwładnie w ramiona Morfeusza.
Nie budzisz się.
Nie czujesz nic.
Nie widzisz nic.
Nie słyszysz nic.
Nie budzisz się.
Pochłonęła cie ciemność.
Jesteś w próżni.
Nie wiesz, co ci jest. Wydawałoby się, że lewitujesz nad swoim ciałem. Nie czujesz jednak powiewu wiatru z otwartego okna, które zostawiłaś rano ani włosów opadających na twarz. Nie czujesz nic. Nie widzisz jednak swojego spokojnego pod sobą jasnowłosej dziewczyny okrytej satyną ani pokoju, w którym powinnaś się znajdować. Nie widzisz nic. Nie słyszysz jednak swojego oddechu ani skrzypienia drzwi. Nie słyszysz nic. Nie otwierasz jednak oczy ani nie łapiesz oddechu. Nie budzisz się. Pochłonęła cie ciemność. Jesteś w próżni.
Czas. Ile czasu minęło? Wystarczająco by zapomnieć słońce. Czy było ciepłe, czy zimne? Jasne, czy ciemne? Radosne, czy smutne? Nie wiesz. Nie pamiętasz również chłodu zimy, wesołych płatków śniegu ani starego drzewa. Zapomniałaś o siostrach, rodzicach i znajomych. Zapomniałaś o Londynie i świecie magii. Zapomniałaś... nie. Stalowe oczy pamiętasz. Przywołują nieznane tobie uczucie.
Kłębi się w tobie stado motyli, a gdy jeden z nich muska skrzydłami twoje usta, kolorowe stworzenia wylatują z ciebie. Budzisz się.
Oddech. Jeden mały oddech. Łzy. Jedna mała łza. Uśmiech. Jeden mały uśmiech. Tym razem dwa. W tym jeden obcy.
- Lucjusz....
Zdziwienie. Czy to jej głos? Niemożliwe. Ten nie przypomina melodii, którą wydawała Narcyza po otworzeniu ust. Nie było to nawet imitacją tego cudownego dźwięku. Dotknęła koniuszkami palców wargi. A jednak to ona. To jej głos.
- Cyzia! - uścisk. W pewnym odruchu chciała odepchnąć ramiona obejmujące jej kruche ciało, ale powstrzymała się. Ciepło. Ciepło Bellatrix.
- Bello.... co ... co się stało? Ja tylko zasnęłam.
- Zasnęłaś? Tylko zasnęłaś?!
Dość głośne prychnięcie i wredny wyraz twarzy siostry powinien wywołać negatywne uczucia. Wywołaj tylko jedno. Miłość.
Jasnowłosa odruchowo spojrzała na Lucjusza. Stał trochę dalej przez co nie mogła ocenić czy jego wyraz przedstawia niezadowolenie czy obojętność.
- Cyziu... zasnęłaś dokładnie tydzień temu. - głos Bellatrix przerodził się w czułość, która kazała Narcyza zastanowić się na swoim położeniem. Czy to możliwe, że spała tak długo? "Czas. Ile czasu minęło? Wystarczająco by zapomnieć słońce.". - Wzywaliśmy do ciebie magomedyków - "Zapomniałaś o Londynie i świecie magii." - by ocenili twój stan. Przychodzili codziennie. Matka dostała gorączki. Ojciec .... -"Zapomniałaś o siostrach, rodzicach i znajomych. " - Nie wyobrażasz sobie co przeżywaliśmy. Cygnus zaprosił Malfoy'ów na obiad. - mówiąc to wskazała Lucjusza palcem jakby go oskarżała o coś - Przypałętał się tu ze mną, bo rodzice chcieli coś omówić. W sumie to on przyszedł tu pierwszy, bo ja tak łatwo nie chciałam się poddać. - "Zapomniałaś... nie. Stalowe oczy pamiętasz."
Sprawiają, że nic nie widzisz.
Sprawiają, że nic nie słyszysz.
Sprawiają, że nic nie czujesz.
Sprawiają, że umierasz.
- Nie mów im, że się obudziłam. - udaje jej się wydusić otrząsając się z amoku. - Chcę odpocząć.
- Nie będziesz zła jeśli... -zaczęła szczypiąc lekko zaróżowiony policzek jasnowłosej.
- Bell! Możesz iść ich podsłuchać. Nic się nie stanie jak mnie zostawisz.
Westchnięcie. W obu przypadkach pozytywne. Narcyza przymknęła oczy przywołując obraz dwóch stalowych gwiazd.
- Posłuchaj tleniony chłoptasiu. To, że twoi rodzice są gośćmi moich nie oznacza, że ty jesteś moim gościem. To mój teren więc uważaj. Jeśli usłyszę, choć jedną skargę Narcyzy na ciebie... możesz pożegnać się z tymi twoimi oczami, bo znajdą się w moim pamiątkowym słoiku.
Krzyk? Nie. To jeszcze nie jest krzyk. Ktoś obcy mógłby powiedzieć, że to groźba. Narcyza wie, że Bellatrix miała co innego na myśli. To obietnica.
I wyszła z iskrami w oczach kłębiąc szaleństwo głęboko w sobie. Jej mania zaczęła się już dawno. Stłumiła ją. Teraz tylko uwalnia jej cząstki z kolejnymi powiewami wiatru. Pomimo tego Narcyza uważała siostrę za swoją najlepszą przyjaciółkę.
- Ogień. Czy to tak właśnie stapia twoje serce gdy próbujesz być zimna?
Narcyza wyszła z kryjówki ciepła i podeszła do okna. Ta zima. Ta biel. Ta czystość. Te oczy. Te zimno. Te śnieżynki. Ten chłód. Te oczy. Te słońce. Ta jasność. Te piękno. Te oczy. Lucjusz.
Jasnowłosa otworzyła okno i zanim się spostrzegła stała już dwa metry dalej. To właśnie chłopak uniósł ją i przesunął zamykając okno.
- Tak. -fuknęła. -Jest moją siostrą. Jakbym nie miała jej nie kochać?
- Podziwiasz ją. Dlaczego?
Malfoy znał Bellę z Hogwartu. Poznał ją w pociągu gdy próbowała wyrzucić go z przedziału. Na warczał się, oj na warczał aż w końcu słysząc choć trochę mądrości, zapału do walki i ... mrocznego błysku w oczach, pozwoliła mu zostać tam, gdzie siedział. Podziwiał ją wtedy. Podobnie jak Narcyza wielbił w niej ten ogień, który potrafił ogrzać serca, zarówno jak spalić je doszczętnie siejąc strach i cierpienie. Przerażające i intrygujące zarazem.
- Jej żar roztopił twoje serce. Nie będziesz tym, kim chciałabyś być. - dodał ciszej nie doczekując się odpowiedzi na wcześniejsze pytania.
- A twoje? Czy twoje serce także stopiła? -zapytała podchodząc bliżej blondyna. Nie przeszkadzało jej to, że prawie stykali się ciałami. Była przecież dzieckiem, a w jej świecie nie było miejsca na wstydliwość względem innych.
- Nie. To ja jestem tym, który spala serca. -odważne słowa jak na dwunastolatka. Czyżby był za bardzo egoistyczny? Cyzia zauważyła błysk w oczach chłopaka.
- Mojego nie stopisz.
"Kłębi się w tobie stado motyli, a gdy jeden z nich muska skrzydłami twoje usta, kolorowe stworzenia wylatują z ciebie."
- Jeszcze zobaczymy. - szepnął patrząc jej prosto w oczy.
Skłamałam. I moje szczęście wzniosło się do nieba na skrzydłach motyla, pomachało do mnie zostawiając promyk nadziei w moim sercu, że jeszcze wróci.
*to mój cytacik xD znaczy się no sama napisałam (nie przepisałam) więc jeśli jest do czegoś podobny to przepraszam :<
Wróciłaś do domu zaniepokojona. Czym? Monologiem jakiejś dziewczyny? Wierszem? Przepowiednią? Wróciłaś senna. To już się wtedy zaczęło.
"I to ją zniszczy" usłyszałaś w głowie. uciekłaś do pokoju. Schowałaś się w otchłani satynowej pościeli. Na sen długo nie czekałaś. Opadłaś bezwładnie w ramiona Morfeusza.
Nie budzisz się.
Nie czujesz nic.
Nie widzisz nic.
Nie słyszysz nic.
Nie budzisz się.
Pochłonęła cie ciemność.
Jesteś w próżni.
Nie wiesz, co ci jest. Wydawałoby się, że lewitujesz nad swoim ciałem. Nie czujesz jednak powiewu wiatru z otwartego okna, które zostawiłaś rano ani włosów opadających na twarz. Nie czujesz nic. Nie widzisz jednak swojego spokojnego pod sobą jasnowłosej dziewczyny okrytej satyną ani pokoju, w którym powinnaś się znajdować. Nie widzisz nic. Nie słyszysz jednak swojego oddechu ani skrzypienia drzwi. Nie słyszysz nic. Nie otwierasz jednak oczy ani nie łapiesz oddechu. Nie budzisz się. Pochłonęła cie ciemność. Jesteś w próżni.
Czas. Ile czasu minęło? Wystarczająco by zapomnieć słońce. Czy było ciepłe, czy zimne? Jasne, czy ciemne? Radosne, czy smutne? Nie wiesz. Nie pamiętasz również chłodu zimy, wesołych płatków śniegu ani starego drzewa. Zapomniałaś o siostrach, rodzicach i znajomych. Zapomniałaś o Londynie i świecie magii. Zapomniałaś... nie. Stalowe oczy pamiętasz. Przywołują nieznane tobie uczucie.
Kłębi się w tobie stado motyli, a gdy jeden z nich muska skrzydłami twoje usta, kolorowe stworzenia wylatują z ciebie. Budzisz się.
Oddech. Jeden mały oddech. Łzy. Jedna mała łza. Uśmiech. Jeden mały uśmiech. Tym razem dwa. W tym jeden obcy.
- Lucjusz....
Zdziwienie. Czy to jej głos? Niemożliwe. Ten nie przypomina melodii, którą wydawała Narcyza po otworzeniu ust. Nie było to nawet imitacją tego cudownego dźwięku. Dotknęła koniuszkami palców wargi. A jednak to ona. To jej głos.
- Cyzia! - uścisk. W pewnym odruchu chciała odepchnąć ramiona obejmujące jej kruche ciało, ale powstrzymała się. Ciepło. Ciepło Bellatrix.
- Bello.... co ... co się stało? Ja tylko zasnęłam.
- Zasnęłaś? Tylko zasnęłaś?!
Dość głośne prychnięcie i wredny wyraz twarzy siostry powinien wywołać negatywne uczucia. Wywołaj tylko jedno. Miłość.
Jasnowłosa odruchowo spojrzała na Lucjusza. Stał trochę dalej przez co nie mogła ocenić czy jego wyraz przedstawia niezadowolenie czy obojętność.
- Cyziu... zasnęłaś dokładnie tydzień temu. - głos Bellatrix przerodził się w czułość, która kazała Narcyza zastanowić się na swoim położeniem. Czy to możliwe, że spała tak długo? "Czas. Ile czasu minęło? Wystarczająco by zapomnieć słońce.". - Wzywaliśmy do ciebie magomedyków - "Zapomniałaś o Londynie i świecie magii." - by ocenili twój stan. Przychodzili codziennie. Matka dostała gorączki. Ojciec .... -"Zapomniałaś o siostrach, rodzicach i znajomych. " - Nie wyobrażasz sobie co przeżywaliśmy. Cygnus zaprosił Malfoy'ów na obiad. - mówiąc to wskazała Lucjusza palcem jakby go oskarżała o coś - Przypałętał się tu ze mną, bo rodzice chcieli coś omówić. W sumie to on przyszedł tu pierwszy, bo ja tak łatwo nie chciałam się poddać. - "Zapomniałaś... nie. Stalowe oczy pamiętasz."
Sprawiają, że nic nie widzisz.
Sprawiają, że nic nie słyszysz.
Sprawiają, że nic nie czujesz.
Sprawiają, że umierasz.
- Nie mów im, że się obudziłam. - udaje jej się wydusić otrząsając się z amoku. - Chcę odpocząć.
- Nie będziesz zła jeśli... -zaczęła szczypiąc lekko zaróżowiony policzek jasnowłosej.
- Bell! Możesz iść ich podsłuchać. Nic się nie stanie jak mnie zostawisz.
Westchnięcie. W obu przypadkach pozytywne. Narcyza przymknęła oczy przywołując obraz dwóch stalowych gwiazd.
- Posłuchaj tleniony chłoptasiu. To, że twoi rodzice są gośćmi moich nie oznacza, że ty jesteś moim gościem. To mój teren więc uważaj. Jeśli usłyszę, choć jedną skargę Narcyzy na ciebie... możesz pożegnać się z tymi twoimi oczami, bo znajdą się w moim pamiątkowym słoiku.
Krzyk? Nie. To jeszcze nie jest krzyk. Ktoś obcy mógłby powiedzieć, że to groźba. Narcyza wie, że Bellatrix miała co innego na myśli. To obietnica.
I wyszła z iskrami w oczach kłębiąc szaleństwo głęboko w sobie. Jej mania zaczęła się już dawno. Stłumiła ją. Teraz tylko uwalnia jej cząstki z kolejnymi powiewami wiatru. Pomimo tego Narcyza uważała siostrę za swoją najlepszą przyjaciółkę.
- Ogień. Czy to tak właśnie stapia twoje serce gdy próbujesz być zimna?
Narcyza wyszła z kryjówki ciepła i podeszła do okna. Ta zima. Ta biel. Ta czystość. Te oczy. Te zimno. Te śnieżynki. Ten chłód. Te oczy. Te słońce. Ta jasność. Te piękno. Te oczy. Lucjusz.
Jasnowłosa otworzyła okno i zanim się spostrzegła stała już dwa metry dalej. To właśnie chłopak uniósł ją i przesunął zamykając okno.
- Tak. -fuknęła. -Jest moją siostrą. Jakbym nie miała jej nie kochać?
- Podziwiasz ją. Dlaczego?
Malfoy znał Bellę z Hogwartu. Poznał ją w pociągu gdy próbowała wyrzucić go z przedziału. Na warczał się, oj na warczał aż w końcu słysząc choć trochę mądrości, zapału do walki i ... mrocznego błysku w oczach, pozwoliła mu zostać tam, gdzie siedział. Podziwiał ją wtedy. Podobnie jak Narcyza wielbił w niej ten ogień, który potrafił ogrzać serca, zarówno jak spalić je doszczętnie siejąc strach i cierpienie. Przerażające i intrygujące zarazem.
- Jej żar roztopił twoje serce. Nie będziesz tym, kim chciałabyś być. - dodał ciszej nie doczekując się odpowiedzi na wcześniejsze pytania.
- A twoje? Czy twoje serce także stopiła? -zapytała podchodząc bliżej blondyna. Nie przeszkadzało jej to, że prawie stykali się ciałami. Była przecież dzieckiem, a w jej świecie nie było miejsca na wstydliwość względem innych.
- Nie. To ja jestem tym, który spala serca. -odważne słowa jak na dwunastolatka. Czyżby był za bardzo egoistyczny? Cyzia zauważyła błysk w oczach chłopaka.
- Mojego nie stopisz.
"Kłębi się w tobie stado motyli, a gdy jeden z nich muska skrzydłami twoje usta, kolorowe stworzenia wylatują z ciebie."
- Jeszcze zobaczymy. - szepnął patrząc jej prosto w oczy.
Skłamałam. I moje szczęście wzniosło się do nieba na skrzydłach motyla, pomachało do mnie zostawiając promyk nadziei w moim sercu, że jeszcze wróci.
*to mój cytacik xD znaczy się no sama napisałam (nie przepisałam) więc jeśli jest do czegoś podobny to przepraszam :<
niedziela, 24 listopada 2013
Patronus #2
Dziękuję za wyświetlenia! <3 Jest mi niezmiernie miło, że ktoś chociaż zagląda, już nawet nie mówiąc o czytaniu ( dużo Lucjuszków za komentarze xD ) chociaż komentarze by się przydały ;) .
Przypominam o tym, że za 8 komentarzy będzie rozdział poświęcony naszemu koledze od laski z wężem - Lucjuszowi. No, ale to tak dla przypomnienia.
Prosiłabym abyście pod tym postem napisali czy chcecie by Narcyza poszła do Hogwartu (przeskok czasowy wliczony w cenę), czy żebym opisywała jej życie dzień po dniu by przebrnąć przez pół roku i pójść do szkoły. Piszcie za ile mniej-więcej rozdziałów widzicie przeskok.
Poza tym zapraszam na forum, gdzie możecie stworzyć lub wcielić się w jakąś postać i żyć w świecie Harry'ego Pottera.
Poszukuję również szablonu. Jeśli ktoś widział odpowiedni lub chciałby dla mnie go zrobić to proszę o zgłoszenie się do mnie w komentarzu, gg, twitterze, gdziekolwiek xD
Powodzenia na nowej drodze życia wszystkim komentującym albowiem nie dostaniecie trujących cukierków ! ;*
środa, 20 listopada 2013
Nikły strach przed przyszłością
"Jedyną rzeczą, której powinniśmy się bać jest strach, nie przeszłość."
Jak śmiała?! Jak mogła?! Zostawić mnie tu tak... samą. To... niedopuszczalne. Złe... Nie chcę być sama...
Ale została. Musiała. A przynajmniej tak jej się wydawało będąc w błogiej nieświadomość. Nie widząc czekoladowych oczu wpatrujących się w nią z góry oparła się o pień drzewa.
Nie stąd, ni zowąd właśnie te czekoladowe oczy spowodowały strach lub, jak sobie próbowała wmówić, zaskoczenie. Królowa Śniegu nie lęka się niczego.
- Narcyza Black.
Napięte mięśnie. Głowa jednak podniesiona wysoko. Zmrużone oczy. To wszystko przez syk. Syk donośny z nutą zainteresowania.
- Błękitne oczy,
Włosy jak śnieg.
Czy to o niej? Jasnowłosa zawsze zastanawiała się nad swoim wyglądem. Wiele godzin przesiadywała nad lustrem przyglądając się swojemu odbiciu. Szukała spojrzenia, którym władcy mierzyli poddanych. Szukała obojętnego wyrazu twarzy, którego nie poskąpił by jej ojciec. Szukała namiętności i siły Bellatrix. Szukała uśmiechu, którego lękali by się najwięksi czarodzieje. Nie znalazła niczego.
- Uśmiech przebija serca
Ostrym lodem.
Spojrzenie zamraża,
a dotyk uspokaja.
Miała kompleksy. Miała i marzenia. Marzenia by stać się kimś innym. Teraz próbowała je zrealizować. Chciała pokazać, że potrafi być kimś więcej niż bogata dziedziczką. Chciała siać postrach, ale też szacunek. Chciała być... no jaka? Z utęsknieniem oczekiwała snów, gdzie to wszystko się ziści.
-Nie uciekasz.
Nawet nie próbujesz.
A może jednak ucieka? Ucieka przed sobą? Przed światem? Może zamyka się w śnieżnej kopule zawiści i chłodu w obawie przed złem? Strach. To wszystko przez to, że przyszłość jest wielką niewiadomą. Skąd miała wiedzieć czy na pewno będzie żyć w dostatku i miłości? Czy na pewno będzie w Slitherinie? Czy na pewno wyjdzie za mąż i urodzi zdrowe dzieci? Czy umrze nie bojąc się, że zapomniała coś zrobić? Przeżyć? Strach....
-Przez szkło serce jej
podziwiasz bez wahania.
Może swoją nową odsłonę za bardzo idealizuje? Może się myli? Czy to oznacza, że tak na prawdę źle zrobiła stając się KIMŚ TAKIM? Oschłym. Władczym. Pewnym siebie. Tak. Pewnym siebie. Skora taką siebie stworzyła to dlaczego teraz nie bije od niej pewnością? Czy nie powinna teraz jasno powiedzieć, że nazywa się Narcyza Black, a to nazwisko do czegoś zobowiązuje.
- Ostrze oczy twoje rani
I dopiero przez krew
Dostrzegasz jaka jest
Dumna. Spokojna. Inteligenta. Kreatywna. Namiętna. Pewna siebie. Oschła. Dobrze wychowana. Oddana rodzinie. Posłuszna. Władcza. Te cechy powinna wnieść na piedestały. Strach zwalczyć odwagą. Słabość siłą. Niepokój pewnością siebie.
- Odsuwasz się od niej.
Dość. Nie będzie tego słuchać. Czysta krew, rodzina i duma. Nie będzie bawić się w zwalczanie strachu. Czysta krew, rodzina i duma. Bo się go nie boi. Czysta krew, rodzina i duma. Pozostanie sobą. Na zawsze.
- I to ją niszczy.
Biegnie. Ucieka. Za wiatrem. Za dźwiękiem. Biegnie. ucieka. Za słońcem. Za śniegiem. Biegnie. Ucieka. Przed kłamstwem.
***
Dzisiaj krócej (tak tak wiem xD), ale jeśli pod tym rozdziałem będzie 8 komentarzy po jednym od różnych osób, następny rozdział będzie dłuższy i poświęcę do Lucjuszowi. Mam nadzieję, że to motywacja do komentowania, a wasze komentarze będą moją motywacją do dłuższych rozdziałów ;) . Wesołej środy! :D
środa, 13 listopada 2013
Chłód w sercu
A więc jest. Nie jestem do końca zadowolona, ale nie wiem czy umiałabym to inaczej opisać :/ Wplotłam tu fragmenty, która wspomina Narcyza. Mam nadzieję, że się nie pogubicie ;)
Przypominam o postaciach!
PS Niemiecki zaliczony! Idę do następnego etapu ^^ (podobnie angielski)
***
„ jest taki "chłód", który zobojętnia..."
Wątpliwości.
Małe działby, które mąciły w głowie Narcyzie. Kuły
widłami jej szare komórki nie pozwalając na racjonalne
myślenie, przez to nie była pewna, czy dobrze robi. Bellatrix
zawsze traktowała młodszą siostrę jak najdelikatniejszą i
najcudowniejszą dziewczynkę na świecie, a ta odwdzięczyła się
jej zimną obojętnością. Wyszła z domu uprzednio informując o
tym rodziców. Musiała wrócić. Przemyśleć wszystko
przy starym, przyozdobionym lodowymi kryształami drzewem. Niczym
Persefona przemierzała teraz tereny Hadesu swojej duszy jakimi były
więzy rodzinne i obowiązki. Miała wiele masek. Teraz była
Persefoną -starożytną boginią. Obie głęboko w sobie skrywały
inną osobowość. Milszą, lepszą, ciekawszą świata, ale słabszą,
bo potrafiła kochać więcej niż to było wymagane.
Dusza.
-prychnęła z obrzydzeniem. Gdyby patrząc na ludzi widziałoby się
kolory wnętrza, Narcyza biłaby bielą, a w środku czaiłby się
błękit. Bellatrix byłaby czerwona niczym krew wypływająca z
rany. To wiedziała na pewno. Tylko Bella posiadała takie pokłady
namiętności i gwałtowności. Ogień i lód. Bella i Cyzia.
Słynne panny Black. Panny Black były jednak trzy więc warto by
wspomnieć o Andromedzie, bo to właśnie ją Narcyza zauważyła
przy drzewie.
Malutka Narcyza biegnie korytarzem wpadając starszej dziewczynce w ramiona.
- Nie zostawiaj mniej Andromedo. Przecież jesteś moją siostrą.
O
ile jasnowłosa byłaby biała, a Bellatrix krwistoczerwona, to druga
najstarsza z sióstr emanowałaby różem. Odcień jednak
zależałby od sytuacji, bo Andromeda potrafiła być spokojna, ale i
też potrafiła zachowywać się jak kot wrzucony do wrzątku (Cyzia
widziała jak to wygląda, bo jak była młodsza to miewała różne
dzikie pomysły).
- Muszę. Idę się spotkać z przyjaciółmi. Pobaw się z Bellą.
- Twoi przyjaciele są ważniejsi ode mnie?
Biel.
Brąz. Róż i dwa niezidentyfikowane kolory.
Śnieg.
Drzewo. Andromeda i dwie nieznane twarze.
Andromeda,
Emily Portman i Julie Stranger.
- Wiesz przecież, że to nie tak. Zabrałabym cie ze sobą, ale boję się, że cie zniszczę.
- Jak to?
- Narcyzo! Dołączysz do nas?
- Mogę zniszczyć cały twój świat jednym słowem. Nie chcę tego robić bo zniszczę ciebie.
- Czy to co robisz jest złe?
Powiedziała to z lekkością! Wręcz uśmiechając się! Szczerość. Przyjaźń. To było widać w jej uśmiechu, a nie odrazę do zwykłych mugoli jakiej uczyła rodzina. "Bellatrix nie byłaby zadowolona...". Teraz jednak Narcyza musiała być królową. Musiała wprowadzać własne zasady. Musiała żyć nową sobą.
- Nie przypominam sobie żebym kiedykolwiek prosiła Cie o robienie z siebie kogoś niższej klasy. - odparła unosząc wyżej głowę. Wzrok jej przeszywał wszystkie umysły czego nie można powiedzieć o reszcie.
Andromeda zmarszczyła lekko nos ukazując... zażenowanie? U Emily i Julie widać było ogromną niepewność.
Ludzkie zachowanie jest doprawdy interesujące. Dopatrzenie się delikatnych zmian przyczyniających się do szybkiego przejścia z radości do smutku, z gniewu do spokoju jest fascynującym, ale trudnym zajęciem. Przygryzienie warg, delikatne wywrócenie oczami, zmrużenie ich i strzyknięcie jedną pięścią. Nie. Nie da jej się wypowiedzieć, bo całą pewność siebie zamieni się w motyla i ucieknie. Przysunęła się bliżej. Pociągnęła za rękę i wyszeptała do ucha:
- Zadajesz się z mugolami? Może jeszcze szlamy będziesz zapraszać na herbatę do domu?
Spojrzała wtedy na nią ze współczuciem. W twoim świecie na pewno. Mój się od twojego jednak różni. Kiedyś to zrozumiesz.
- Który świat jest lepszy?
Doczekiwała się jakiejś negatywnej reakcji. W końcu jej starsza siostra nie była Bellą, która tępiła wszystkich prócz czysto krwistych. Ta jednak uśmiechnęła się łagodnie i przejechała dłonią po policzku Królowej Śniegu rozpalając go.
- Myślałam, że takie arystokratki jak ty, nie plamią swojego języka takim plugawym słowem jak 'szlama'.
Zniknęła. Zostawiła ją. Pozostawiła ciepły ślad na policzku.
- Zależy od twojego serca.
Chłód w sercu jednak pozostał.
wtorek, 12 listopada 2013
Patronus #1
Przepraszam za małe opóźnienie ( i błędy w tej notce), ale solidnie przygotowuję się do konkursu. Zapraszam na mojego Twittera! Będę tam pisać informacje o nowych rozdziałach (może nawet jakieś spojlerki się znajdą xD). Rozdział pojawi się do piątku i dla małego urozmaicenia wprowadzę postać, którą.... stworzy ktoś z was! Imposibru xD
Jeśli ktoś chciałby mieć wkład do mojej pracy nad blogiem to proszę o wymyślenie postaci i opisanie jej od podstaw. Nieważna jest płeć czy rasa. Może to być nawet zwierzę! Wybiorę najciekawszą ;D
A... Na postacie czekam do końca tygodnia i prosiłabym o przesyłanie ich na gg (33660176) lub na Twittera ( ICanWriteSth ).
Niech moc będzie z wami! ;*
Jeśli ktoś chciałby mieć wkład do mojej pracy nad blogiem to proszę o wymyślenie postaci i opisanie jej od podstaw. Nieważna jest płeć czy rasa. Może to być nawet zwierzę! Wybiorę najciekawszą ;D
A... Na postacie czekam do końca tygodnia i prosiłabym o przesyłanie ich na gg (33660176) lub na Twittera ( ICanWriteSth ).
Niech moc będzie z wami! ;*
piątek, 8 listopada 2013
Jak ptak w klatce
Ten rozdział dedykuję Klusce (ty już wiesz jakiej) <3 i Cyzi. Miłego czytania ^^
„Dziś mnie nie ma.... Opadłam jak płatek śniegu by wtopić się w białą powłokę ... zimną, ostrą ....ale cudną ...Królowa śniegu. Ona też zapomniała co to serce..... Może mi też się uda? Kto wie...”
***
„Dziś mnie nie ma.... Opadłam jak płatek śniegu by wtopić się w białą powłokę ... zimną, ostrą ....ale cudną ...Królowa śniegu. Ona też zapomniała co to serce..... Może mi też się uda? Kto wie...”
Wróciła.
Siostra objęła jej kruche ciało. Jasnowłosa nie płakała. Nie
zamierzała płakać. Była teraz Królową Śniegu zatraconą
w zimnie serca – przeciwieństwem namiętnej Bellatrix.
-
Oh... Cyziu. Wracajmy do domu...
Przekroczyły
próg słysząc już cywilizowaną rozmowę rodziców.
Cygnus i Druella od lat na przemian kłócili się i godzili.
Wieloletnie małżeństwo pomimo oschłej otoczki skrywało uczucia.
Rodzina, honor i czysta krew. Najważniejsze wartości w ich świecie.
-
Narcyzo, prosimy cie tu do nas. - usłyszała z salonu. Nie
pisnęła, nie wahała się, z podniesioną głową weszła do
pomieszczenia. Spojrzała w równie niebieskie oczy swojej
matki i zapytała:
-
Czy coś się stało, matko? -przeniosła wzrok na
Cygnusa- Ojcze?
Zachowała
przy tym pełną obojętność. Zawsze reagowała dość emocjonalnie
pomimo zasady zachowania manier, której uczyła się od
urodzenia.
-
Chcieliśmy z ojcem powiedzieć, że przemyśleliśmy ....
-
Nie musisz mi tego tłumaczyć. Wiem jak powinna zachowywać się
dama i zapewniam Cie, że ta sytuacja już więcej się nie powtórzy.
Wyszła
zostawiając osłupiałych rodziców. Bellatrix złapała ją
na korytarzu.
-
Moja mała Cyziu... Co ci się stało? - próbowała
przytulić swoją siostrę, ale ta odsunęła się nieznacznie i
zaczęła wchodzić po schodach.
-
Wybacz Bello, ale idę odpocząć.
Zniknęła
jej z oczu. Weszła do swojego pokoju. Od razu skierowała się do
okna. Zima. Spokój. Cisza. Chłód.
-
Chciałabym zanurzyć się w zimnie. Wrócić pod tamto drzewo
i znów marzyć. Stałam się kimś, kim chciałam się stać.
O czym mam teraz marzyć? Mam rodzinę, honor, czystą krew. Mam
marzyć o przyjaźni? Miłości? Sławie? Nie...
-
Co ty wygadujesz? - usłyszała głos swojej siostry.
Bellatrix stała z matką w drzwiach podczas rozmyślań jasnowłosej.
- Dlaczego się tak zachowujesz?
-
Bello ty nic nie rozumiesz! - krzyknęła – Ja nie
mogę być płatkiem! Nie mogę być wolna! Jestem za bardzo związana
wszystkim!
-
Jak się dowiedziałaś? -zapytała matka. -To miała
być tajemnica. Miałaś się dowiedzieć dopiero po skończeniu
szkoły. Tak mi przykro. -podeszła do córki
głaszcząc ją po policzku. - Przepraszam. Od wieków
nasza rodzina łączy się z innymi. Mnie też wydano za mąż przed
narodzinami.
Narcyza
odsunęła się od rodzicielki. Na twarzy wydawała się opanowana,
ale oczy wrzały niezrozumieniem i wrogością.
-
Jestem zaręczona?
Druella
zrozumiała swój błąd. Nie powinna snuć domysłów.
Nie powinna wyprzedzać słów Narcyzy. Nie powinna nic mówić.
-
Jestem zaręczona! - bardziej warknęła niż zapytała. W
takich sytuacjach było widać po kim najmłodsza Black odziedziczyła
temperament.
-
Cyziu... -do rozmowy wtrąciła się Bellatrix. - Oj
Cyziu... Cyziu... Cyziu... Zapomnij o tym. Co chciałaś nam
powiedzieć?
Umarła.
Uwięziona na zawsze w lodzie. Otoczona więzami rodziny,
obowiązkami. To już wszystko ustalone? Po ukończeniu szkoły
będzie na zawsze związana i pierścionkiem?
-
Uwięziliście mnie. Na razie pozwolę wam na to, bo....
bo
jestem z rodu Black'ów...
bo
kocham moją rodzinę....
bo
chcę by wszyscy byli ze mnie dumni...
-
bo jestem Królową Śniegu.
czwartek, 7 listopada 2013
Narodziny Królowej Śniegu
„Jak sen wydawał się
świat, pełen ładu i bez metalowych krat”
Biegła. Uciekała. Od domu. Od
rodziny. Szukała schronienia w zimie. Miała zaledwie jedenaście
lat, a kłótnia rodziców na temat jej osoby była nie
do zniesienia. „Za łagodna”, „Za mało nienawidzi” mówili.
Różniła się od swojej siostry Bellatrix, która
dominowała osobowością. „Posłuszna”, „Wierna ideom”
mówili.
Biegła. Uciekała. Od domu. Od śladu
na policzku od uderzenia. Szukała schronienia przy starym drzewie
okrytym białą pierzyną. Była damą. Dlaczego więc nie mogła
podziękować za czyjąś pracę? Czy nie tego od zawsze uczyła ją
matka? By zawsze pamiętać o dobrych manierach? Dlaczego nazwała ją
miłośniczką szlam? Czy to wszystko z powodu jednego „dziękuję”?
Chciałaby być jak płatek śniegu.
Latać w przestworzach bez zobowiązań. Oglądałaby wtedy świat z
innej perspektywy. Z bezpiecznej odległości.
Pobiegła. Uciekła. Od domu. Od
smutku. Znalazła schronienie w stalowych oczach. Blondyn podał jej
wtedy rękę i pocałował w dłoń jak na dżentelmena przystało, a
ona dygnęła. Była damą. Musiała pamiętać o dobrych manierach.
Powiedział, że nazywa się Lucjusz Malfoy. Malfoy'owie-
„Arystokraci”, „Przyjaciele rodziny” mówili.
Nie zdradziła mu wtedy swojego
imienia. Płatki śniegu się nie nazywają. Płatki śniegu szybują
w ciszy. W ciszy, którą chciał zniszczyć jasnowłosy
chłopak. Zakryła mu usta dłonią i wpatrywała się w niebo. Ten
tylko zdjął jej rękę z ust, ale nie puścił. Wpatrywał się
razem z nią.
Płatki śniegu wykonywały
skomplikowany taniec nad ich głowami. Kończyły go na włosach
dziewczynki. Wydawałoby się, że chcą ją zabrać ze sobą.
Uosabiały wolność. Brak jakichkolwiek więzów. Brak smutku.
Jasnowłosa była za ciężka. Za mocno związana więzami rodu
Black by unieść się i uciec na zawsze.
- Wyglądasz jak Królowa Śniegu
-powiedział Lucjusz. - Chciałabyś nią być?
- A zasłużyłam?
On tylko się zaśmiał mówiąc,
że bardziej pasującej do tej roli dziewczyny nie widział.
- Jaka jest twoja rola w tym
przedstawieniu? -zapytała odwzajemniając uśmiech.
- Niedługo się przekonamy.
Chciała coś jeszcze powiedzieć, a on
zasłonił jej usta wolną dłonią. Podobnie jak on ujęła ją w
swoją drobną rękę, ale nie puściła jej.
Sama zabierała swoją wolność.
Dodawała więzów oplatających jej ciało. Najwidoczniej tak
musiało być. Królowa śniegu władała na ziemi. Zamrażała
spojrzeniem wszystkich wokół. Powodowała chłód w
sercu. Była niebezpieczna, ale spokojna. Delikatna, ale stanowcza.
Jedyna w swoim rodzaju, ale nie wychylająca się. Niezwykła.
Płatek śniegu był wolny, spokojny,
wesoły. Nie różnił się od innych, ale miał swój
urok. Podążał drogą jaka tylko mu się spodobała. Nieposłuszny,
ale nie ponosił żadnych konsekwencji.
Kim była? Kim chciała być? Nie
zdążyła powiedzieć. Nie zdążyła pomyśleć nad wszystkim.
Decyzja została podjęta szybciej niż ktokolwiek mógłby się
spodziewać.
Musiała iść. Daleko za nią jej
siostra Bellatrix wołała ją, a jasnowłosa chciała powiedzieć
siostrze czego się dziś dowiedziała. Uśmiechnęła się
przepraszająco do chłopaka. Wiedziała, że na pewno nie zapomni
tego spotkania choć mu tego nie powiedziała, bo od dziś będzie
Królową Śniegu, której imię Lucjusz poznał przed
jej ucieczką do siostry. Pocałowała go wtedy delikatnie w policzek
łamiąc etykiety matki. Mogłoby się wydawać że poczuł tylko
opadający płatek śniegu.
- Jestem Narcyza Black.